poniedziałek, 24 czerwca 2013

Rozdział IV

- Ewa - głos Liama wyrwał mnie z transu - Żyjesz?
- Tak, chyba tak
- Wiesz co? Chcemy dziś obejrzeć w domu jakiś film. Fajnie by było, gdybyś przyszła
- Dobrze, będę
- Będziesz też u nas nocować?
- Mój dom jest pięć przecznic dalej
- Więc jest baaardzo daleko
     Roześmiałam się szczerze. Jeszcze z nikim nigdy nie czułam się tak dobrze jak z nim. Przez chwilę czułam się jakbyśmy byli kimś więcej niż chociaż by znajomy. Wydawało mi się, że to właśnie z nim jestem szczęśliwa. Nie wiedziałam wtedy jak potoczą się sprawy. Nikt by nie wiedział.

                     ***
     O godzinie 19.00 stawiłam się pod domem chłopaków. Drzwi otworzył mi Harry.
- Hej. Jednak przyszłaś
- Tak, dzięki za zaproszenie
- To do Liama, choć ja też bym cię zaprosił
     Jego uśmiech był zniewalający! Po prostu zasłabłam. Tak jakby nie było niczego, oprócz niego. Niestety, szara rzeczywistość wołała z daleka.
- Ekhm... Wpuścisz mnie do środka?
- Tak, oczywiście - chłopak wszedł w głąb mieszkania. Niedługo  wrócił z fotelem na kółkach (nie znam tego nazwy).
- Proszę wsiadać, pociąg zaraz odjeżda
     Ze śmiechem upadłam na ,,pojazd''. Harry wiózł mnie tylko przez korytaż, choć dla mnie to trwało wieczność.
     Salon był już przyszykowany na seans. Dookoła kina domowego poustawiane zostały kanapy i fotele. Chłopak posadził mnie na podłodze na najlepszym miejscu. Pozostali przyszli z czymś w rękach. Niall miał dwie miski chipsów, Liam dwa dzbanki picia. Louis niósł żelki i Eleanor na plecach. Zayn przyszedł z Perrie Edwards za rękę. W drugiej miał płytę z  filmem.
     Film okazał się super! Pełen akcji, wątek miłosny... Ubawiłam się jak nigdy (szczególnie dzięki komentarzom chłopaków).
     Harry próbował mnie przytulić. Nawet mi się to podobało. Jego loczki delikatnie mnie łaskotały w twarz. Pod koniec seansu już nikt nie oglądał filmu. Wszyscy byli skupieni na czymś innym.
     Louis rzucił żelkami w Perrie a Zayn chipsami w Eleanor. Później Harry wylał Niallowi sok za koszulę. Ze śmiechem uniknęłam latającej galaretki, ale natrafiłam na deszcz marchewek i bananów. Wślizgnęłam się pod kanapę zanim Louis zaczął rzucać lodami w każdego.
     Nagle usłyszałam cichy szept za sobą. To był Liam. Leżał na podłode koło kanapy. Przyciągnął mnie do siebie i zarzucił przez ramię.
- Nie, Liam! Hahaha! Przestań! Nie! Haha! Pomocy!
     W kuchni złapałam Liama mocno za kark. Upadliśmy razem na podłogę. Szybko wstałam i wyrzuciłam na chłopaka całą szufladę łyżek.
- Dobra, kapituluje - zaśmiał się, po czym zbliżył się do mnie i pocałował mnie we włosy - Chodź do pokoju, zanim chłopacy zajmą dobre łóżka.
- Ok - odpowiedziałam zaskoczona i pokuśtykałam za Liamem na górę

środa, 12 czerwca 2013

Rozdział III

***************************
                      Ewa
     Jak to się stało, że mam świetny humor? Po wykańczającym dniu w szkole powinnam być wyczerpana. Jednak jestem pełna energii. Zaraz po szkole założyłan moją żółtą sukuenkę, białe legginsy 3/4 i żółto-białe rolki. Muszę przyznać, wyglądałam olśniewającą. Wyszłam na dwór i zaczęłam jeździć między uliczkami.
     Już po 15 minutach spociłam się jak świnia. Chciałam wrócić do domu. Zawróciłam za gwałtownie i... Zobaczyłam jakiegoś chłopaka z mocno rzucającymi się blond włosami. Próbowałam zjechać mu zdrogi i skręciłam w lewo. Wjechałam prosto w kwiaty. Upadłam na prawą nogę wykręcając ją pod dziwnym kątem. Syknęłam mimowolnie, gdy poczułam w niej przeszywający ból.
- O mój boże, nic ci nie jest? - chłopak przestraszył się nie na żarty - Strasznie cię przepraszam
- Nic mi nie jest - próbowałam się podnieść ale on mi przeszkodził.
- Twoja noga... Krwawi
- To nic... Ała!
- Widzisz? - w jego wzroku było coś znajomego - Chodź, mieszkam niedaleko, opatrzę ją.
- No nie wiem...
- Proszę
     Nie dałam się dalej prosić. Blondyn delikatnie objął mnie w pasie, a lewą rękę przełożył przez swoje ramię. Jego dom rzeczywiście znajdował się kilka kroków stąd.
     Z zewnątrz może przypominał zwyczajny budynek, ale w środku wyglądał jak po wybuchu bomby atomowej. Wszędzie leżaly ciuchy, brudna bielizna, jedzenie i różne niezidentyfikowane obiekty. Na końcu korytarza były nowe, zbyt czyste (jak na ten dom) schody.
- Mieszkasz tu sam? - chciałam się upewnić, że sam nie zrobił tego bałaganu
- Nie, to też dom moich kumpli.
- Aha
     Chłopak delikatnie posadził mnie na kanapie w salonie. W tej samej chwili u góry schodów pojawiły się cztery pary nóg.
     Pierwszy zbiegł chłopak wyglądający na starszego od blondyna a nawet ode mnie. Nagle sobie coś sobie. To przecież Niall i Louis z One Direction! Za Lou nagle pojawiła się już reszta zespołu.
- Hej Niall, idziemy w końcu na boisko? - zapytał Zayn
- Nie mogę. Ta dziewczyna ma zwichniętą kostkę... Przeze mnie - tutaj głos mu się załamał
- Nic się nie stało - popatrzyłam mu w oczy - Poza tym, jestem Ewa.
     Liam podszedł do mnie. Ostrożnie wziął w swoje ręce moją nogę. Nie wyglądało to okropnie, ale też mogłoby być o niebo lepiej. Uśmiechnął się do mnie.
- Boli cię jak ruszam?
- Tak - czułam się onieśmielona. Nie dlatego, że to był Liam z One Direction, ale dlatego, że chłopak trzymał w ręce moją nogę
- Trzeba ją opatrzyć - jego mina zrobiła się poważna - Chłopaki, idźcie już na boisko. Zaraz do was dołączymy
     Wszyscy odeszli bez słowa protestu, choć Niall nie spuszczał z nas wzroku.
     Kiedy wszyscy wyszli, Liam poszedł po apteczkę. Wrócił po dwóch minutach. Ostrożnie oczyścił moją nogę a później ją zabandażował.
     Uśmiechnęłam się do niego z wdzięcznością. Nie sądziłam, że taki gwiazdor jak on, będzie się zachowywał jak zupełnie normalny chłopak.
- Idziesz ze mną na boisko? Byłoby nam miło.
- No... - zobaczyłam w jego oczach błaganie - Dobrze
- Super! Wezwę zaraz taksówkę
- Nie trzeba, przejdziemy się. Potrzebuję tylko kul
- Tak, ale chyba ich nie mamy...
- Cholera
- Więc taksówka - czy wszyscy członkowie One Direction MUSZĄ postawić na swoim?!
     Samochód przyjechał w pięć minut. Liam zaproponował nawet, żeby mnie zaniósł na rękach. ,,Grzecznie'' podziękowałam. Co jak co, ale jakoś przesadnie kobieca nie jestem.
     Boisko znajdowało się dziesięć minut drogi od domu One Direction. Gdy zajechaliśmy na miejsce, chłopacy już grali. Oczywiście, nasz przyjazd jest ważniejszy od bóstwa dla wszystkich mężczyzn na świecie, jakim jest piłka.
     Wszyscy zwalili się do taksówki nie dając nam nawet spokojnie wysiąść. Harry pomógł mi przejść do ławeczki na skraju boiska. Kiedy podziękowałam mu za pomoc, on wziął moją rękę i pocałował ją jak prawdziwy dżeltenmen. Gdybym stała, napewno ugięły by się pode mną kolana. Był taki słodziutki.
     Chłopaki podzielili się na dwie drużyny. W pierwszej byli Niall i Zayn, w drugiej Liam, Louis i Harry.
     Jakbym widziała swoją dawną, polską klasę... Wszyscy latali za piłką po całym boisku nie trafiając ani razu do bramki. Nigdy chyba nie zrozumiem do końca piłki nożnej. Przynajmniej w wykonaniu One Direction.
     Mecz skończył się remisem ( 0:0 ). Miałam wrażenie, że Harry cały czas się na mnie patrzył. Może tylko tak myślałam... Nigdy się tego nie dowiedziałam

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Rozdział II

***************************
                     Maja

- Co?! - wykrzyknęłam
- Przecież już mówiłam: ,,jedziesz do Londynu na wakacje''
- Ale dlaczego? - zaczęłam intensywnie mrugać, żeby ukryć łzy - Ja nie chcę tam jechać.
- To był pomysł rodziców Ewy, właśnie do niej jedziesz.
     Tego było już za wiele. Wybiegłam z domu cała we łzach. Byłam wtedy taka wściekła. Wdrapałam się na wierzbę rosnącą na łące koło mojego domu. Ze złości złamałam kilka gałęzi. Chciałam uciec od tego świata, żyć gdzieś, gdzie nie ma zmartwień.
     W sumie, to zawsze ciekawiy mnie inne kraje. Gdyby nie Ewa, może cieszyłabym się na ten wyjazd. ,,No właśnie, Ewa jest wszystkiemu winna!'' - pomyślałam wyciągając z kieszeni papierosy i zapalniczkę - ,,Wyprowadziła się, zostawiając mnie samą!''
     Tylko raz w życiu byłam tak wściekła jak teraz. Najgorsze jest to, że nie mogę dać upustu swoim emocjom.
     Nagle zadzwonił mi telefon. To była mama. Odrzuciłam. Poddałam się w końcu i wróciłam do domu.
     Rodziców nie było, czekał na mnie za to obiad. Zignorowałam go. Poszłam od razu do mojego pokoju. Na łóżku znalazłam małą kartkę:
     Jadę z tatą do lekarza,  wrócimy za 2 godziny. Obiad masz na stole. Trzymaj się!     Mama.
     ,,Pięknie! Całe bite dwie godziny będę czekać! Zadzwonić do nich? Nie! To nie aż takie ważne... '' - Toczyłam prawdziwą bitwę z myślami - ,,Lepiej zaczekam...''
     Wzięłam pierwszą-lepszą książkę z zaczęłam czytać. Już po 15 minutach zmożył mnię sen...
     Obudziłam się dokładnie o 17.54. Rodzice już dawno wrócili. Wygrzebałam się z łóżka i przyszłam do kuchni. Mama coś gotowała, a tata czytał gazetę.
- Mamo, tato.
- Tak?
- Mam kilka pytań dotyczących wyjazdu...
- Słuchamy
- Na ile tam pojadę i kiedy bym wyjeżdżała?
- Będziesz tam całe wakacje, a wyjeżdżasz za dwa dni.
     Wyjazd do Londynu, samemu, na całe wakacje. Mimowolnie się uśmiechnęłam i dosłownie poleciałam się spakować. Nie wiadomo czemu, miałam dobry humor :)

Przywitanie i takie tam...

Hejka! :P To mój drugi blog o One Direction. Gdzieś tu pod spodem napiszę fabułę opowiadania...

     Ewa jest polką, która przeprowadziła się do Londynu 5 lat przed bieżącymi wydarzeniami. Ma siostrę - Ole, dzięki której przeżyje miłość jak z Romea i Julii, albo Titanica...
     To tyle ^^ zapraszam do lektury

niedziela, 9 czerwca 2013

Rodział I


***************************
                       Ewa

     Ten dzień miał być wspaniały, obudziłam się nawet w dobrym humorze! Świadomość, że dziś jest ostatni dzień szkoły, dodała mi sił. Niestety, w kuchni zastałam niemiłą niespodziankę... Wystarczył tylko jeden rzut okiem na okno i wszystkie plany poszły w łeb...
     Słynna Londyńska pogoda nie odpuściła nawet w pierwszy dzień wakacji. Ponuro otworzyłam szafkę kuchenną, w poszukiwaniu czegokolwiek do jedzenia. Cóż, po niedzieli nigdy nie ma świeżych składników, więc zdecydowałam się na tradycyjne płatki z mlekiem.
     Kiedy tylko usiadłam do stołu, usłyszałam grzmot na tyle potężny, że mógłby śmiało konkurować z muzyką puszczoną na FULL w radiu. Przestraszyłam się nie na żarty. O wiele lepiej czułabym się z kimś w towarzystwie, ale nie odważyłam się obudzić rodziców. Pracują od 10.00 do 16.00, więc mogą sobie jeszcze pospać.
     Zerknęłam na zegarek, była godzina 07.07. ,,Ktoś o mnie myśli'' - pomyślałam.
     Takie głupie dziecinne powiedzonko, lecz ma swoją magię... To takie słodkie, pomyślałam o Oleńce. Ostatnio nie miałam dla niej zbytnio czasu. Wszyscy ostatnio są bardzo zabiegani.
     Kiedy miałam już wyjść do szkoły, coś mnie tknęło. Po cichu weszłam do pokoju mojej siostrzyczki. Ku mojemu zdziwieniu mała nie spała.
- Ewa! - wykrzyknęła
- Ciii! Bo zbudzimy rodziców.
- Ale ja cie się z tobą pobawić.
- Idę teraz do szkoły - momentalnie zrobiło mi się żal Oli
- Dobzie, pobawimy się, jak wróciś - moja siostrzyczka wyglądała tak słodko - Idź, bo sie spóźniś!
     Wychodząc zobaczyłam, że jest już 7.45! Sprintem dopadłam do drzwi wejściowych, wybiegłam na dwór i puściłam się biegiem pośród domów-bliźnaków. Okolica nie była zbyt ciekawa, wszystkie mieszkania wyglądały identycznie. Gdyby nie poszczególne cechy ogrodów i numerki na drzwiach, szybko zapomniałabym, gdzie jest mój dom.
     Szkoła znajdowała się 10 minut drogi od mojego domu, więc dotarłam do niej tuż przed dzwonkiem. Nauczyciele nie odpuścili nam nawet ostatniego dnia. Chociaż nie mieliśmy książek, nadal wygłaszali swoje mowy. W sumie, to cieszyliśmy się z tego. Można było sms-ować, rzucać (hmmm... dosłownie wszystkim) po klasie, gadać itp.
     Nie jestem typem dziewczyny, która nie rozstaje się z telefonem, więc szybko wdałam wojnę piórnikową. Nagle ktoś krzyknął: ,,saper na dachu!'' i wszyscy schowaliśmy się pod ławki, co sprawiło, że nauczyciele się już poddali.
     Dopiero po historii i geografii była akademia. Dyrektor też czuł już wakacje, więc popaplał tylko trochę o bezpieczeństwie w wakacje. Nasz szkolny DJ, czyli jakiś chłopak z 2b, puścił jeszcze jakąś piosenkę o wakacjach i byliśmy wolni.
     Całe dwa miesiące wolnego! Pogoda też zdawała się to świętować.
     Pomyślałam o Polsce. Przeprowadziłam się do Londynu, kiedy Ola przyszła na świat. Do tej pory wysyłam smsy i maile do mojej koleżanki, Mai Bartczak. Wiem od niej, że teraz pali papierosy i bardziej interesuje się chłopakami. Nie ukrywam, brakuje mi jej. Niestety, wyjazd z Polski do Londynu dużo kosztuje. Ciekawe, czy Maja myśli o mnie teraz...

***************************

I jak? Podobało się? Jak tak, to odwiedź jeszcze kiedyś mojego bloga :)